Jak zapewne wiecie turnieje dla skrzatów (5/6-latków) są często robione niewłaściwie. I nie chodzi tutaj o samą organizację czy przygotowanie gospodarzy, ale o aspekt szkoleniowy i rozwój małych piłkarzy. Pisałem już o tym dość obszernie we wpisie Turnieje skrzatów – gra 5+1? Nie, dziękuję! Cały czas szukam dobrych rozwiązań, przemyślanych turniejów, sparingów czy trójmeczów zamiast kopaniny na dużej hali z większym czasem oczekiwania niż grania.
Dlatego dzisiaj chciałbym się z Wami podzielić przykładem dobrego podejścia do tego tematu.
Dosłownie 3 dni temu braliśmy udział w turnieju Juventus Cup 2018 w Bydgoszczy, którego organizatorem był oczywiście tamtejszy oddział Juventus Academy. Były to dwa turnieje, jeden dla rocznika 2011, drugi dla 2012, gdzie pojechałem z moimi podopiecznymi z AP Szczecinek.
Być może spodobają Ci się rozwiązania organizatorów i wykorzystasz je na własnym gruncie. Jeśli natomiast sam organizujesz turnieje to zachęcam do dzielenia się dobrymi praktykami w komentarzach, możesz nawet wrzucić plakat/link/zaproszenie na organizowany przez was turniej!
Dwie najważniejsze sprawy!
Wróćmy jednak do bydgoskiego turnieju (z włoskim akcentem). Wiedziałem od razu, że będzie to bardzo dobry turniej z dwóch prostych powodów:
- liczebność zawodników na boisku,
- dwa równoległe boiska do gry.
To są dwie podstawowe rzeczy, po których można stwierdzić czy gra będzie korzystna i efektywna czy nie. Po pierwsze w roczniku 2011 graliśmy 3+1, a w roczniku 2012 graliśmy 2+1! Moim zdaniem idealnie. Skrzaty starsze (2011) spokojnie radzą sobie z takim stanem rzeczy. Natomiast w skrzatach młodszych (2012) uniknęliśmy jakiejkolwiek kopaniny.
Można też grać 4+0 lub 3+0, ale i tak zawsze ktoś z małych zawodników zostaje z tyłu i przykleja się do bramki, więc wychodzi bardzo podobnie.
Dzięki dwóm równoległym boiskom przerwy między meczami były krótkie. Czasem graliśmy 2 mecze pod rząd, czasem czekaliśmy 15 minut (mecze trwały 13 minut), a tylko raz przez cały turniej mieliśmy przerwę 30 minutową, którą wykorzystaliśmy na posiłek przygotowany przez organizatorów, toaletę i trochę zabawy (o tym za chwilę).
Osobiście uważam, że przerwy między meczami to jedna z kluczowych rzeczy! Zwłaszcza wśród tak małych dzieci. Niestety często widuję turnieje zorganizowane na jednym dużym boisku, gdzie trzeba czekać po 60-90 minut na mecz. Maluchy w tym czasie są w stanie roznieść pół hali! A w Bydgoszczy nie było czasu na wygłupy i turniej zamiast trwać 7-8 godzin skończył się po 4 godzinach (spędzonych bardzo intensywnie). Dużo gry, a popołudnie wolne dla dzieci i rodziców. Pięknie!
System gry
Kolejnym ogromnym plusem był system gry, czyli:
- każdy z każdym,
- nie zapisywano wyników, nie prowadzono klasyfikacji.
Mieliśmy dwa równoległe boiska, 8 drużyn, mecz “każdy z każdym” po 13 minut. Wyszło naprawdę sporo grania. Po moich podopiecznych pod koniec było widać już zmęczenie. Ewidentny plus! Zamiast niedosytu, każdy dużo pograł i wychodził z boisk zmęczony. Zmęczony, ale uśmiechnięty.
Przejdźmy teraz do braku klasyfikacji. Oczywiście dzieci i tak liczyły sobie bramki i punkty. Każda wygrana to była duża radość i co chwila pytali czy jak wygrają następny mecz to mają pierwsze miejsce. Nikt nie odpuszczał, każdy z nich walczył o zwycięstwo. Ja też chciałem tą chęć zwycięstwa w nich pielęgnować i mówiłem, że ważny jest każdy mecz jaki grają i zawsze trzeba dawać z siebie wszystko.
Brak zapisywanych wyników w ogóle nie wpłynął na dzieci, dla nich to nadal były najważniejsze mistrzostwa i liczyła się wygrana. Wpłynęło to natomiast ogromnie na rodziców! Nikt chorobliwie nie kibicował, nie liczył punktów, nie pytał czy musimy teraz wygrać, żeby wyjść z grupy.
Nie wiem jak w innych meczach (krótkie przerwy, duże tempo więc brakowało mi czasu na rozglądanie się), ale podczas naszych meczów nawet przez moment nie widziałem przebłysków KOR-u. Rodzice mocno kibicowali, ale bez zbędnych nerwów i słownych przepychanek.
System “każdy z każdym” także sprzyja zdrowemu kibicowaniu. Nawet już w starszych, gdy jest prowadzona klasyfikacja i zapisujemy wyniki. Nie ma wyjścia z grupy, nie ma meczów o wszystko, nie ma awansu do półfinału czy finału. Każdy mecz jest tak samo ważny i w każdym dzieci walczą tak samo. Rodzice natomiast nie muszą szaleć w ostatnim meczu w grupie czy “play-offach”, żeby ich dziecko koniecznie awansowało dalej.
Trener to podstawa!
Bardzo dużo zależało też od:
- zdrowego podejścia trenerów!
Tak! Dawno nie byłem na takim turnieju. Co ja mówię, chyba nigdy nie byłem na takim turnieju. Nie było żadnego trenera-krzykacza, nikt nie darł się na dzieci, nikt nie grał non stop lagi w przód, nikt nie ustawiał zespołu pod 1-2 najsilniejszych zawodników. Żaden trener nie bawił się w pilota i nie sterował bezustannie dziećmi. Była rotacja na pozycjach, były zmiany bramkarzy, którzy grali zarówno w polu, jak i w bramce. Było po prostu fair-play i zdrowe podejście do tematu!
Ok możecie powiedzieć, że na to organizator nie ma wpływu. Nieprawda! Może na pierwszym czy drugim turnieju nie ma, ale później może zapraszać już tylko drużyny, w których trener ma głowę na karku. Prosta selekcja. Trener zachowuje się jak idiota i gra pod wynik w niezdrowy sposób = więcej go nie zapraszamy. Lepiej zrobić turniej na 6 ekip, o podobnym poziomie z dobrymi trenerami, niż ściągać 12 ekip i z połową się męczyć…
Tak to właśnie wyglądało w Bydgoszczy na Juventus Cup. Organizator zaprosił trenerów, co do których nie miał wątpliwości, że potrafią się zachować i są fachowcami.
Wskazówki organizacyjne
Było jeszcze sporo innych plusów:
- ogarnięci sędziowie,
- strefa zabaw dla dzieci,
- strefa kibicowania dla rodziców,
- spiker i muzyka,
- sportowy klimat.
Tutaj już bardzo króciutko! Sędziowie podpowiadali dzieciom, podawali im piłkę, mówili która drużyna rozpoczyna, ustawiali mur w odpowiedniej odległości. Zawsze czekali, aż każdy z maluchów się “ogarnął” i dopiero rozpoczynali grę, nie było więc bramek z przypadku lub cwaniactwa. Jeśli jakiś maluch zaplątał się w siatkę i przez przypadek piłka wpadła mu do bramki to nie uznawali takiego “samobója”. Pozwalali rozpocząć grę jeszcze raz. Zdrowy rozsądek i klasa. Mega wielki plus!
Graliśmy na balonie, takim podwójnym (jeden obok drugiego). Pierwszy z nich posłużył za arenę gier, to na nim stały dwa równoległe boiska. Drugi to strefa zabaw dla dzieci. Było miejsce na “rozgrzewkę”, były dwa dmuchańce (zamek i zjeżdżalnia), były piłkarzyki (stół do gry), była ścianka do zdjęć i małe miejsce do gry w piłkę. Aaaa, no i była jeszcze zebra! Maskotka drużyny, która cały czas łapała kontakt z dziećmi, przybijała piątki, pozowała do zdjęć i rozpoczynała nawet niektóre mecze.
Do boisk mogli podejść rodzice tylko grających drużyn. Mieli zresztą swoją wyznaczoną strefę do kibicowania. Pozostali rodzice siedzieli w strefie gastronomicznej lub na strefie zabaw. Jeśli ktoś z rodziców się zapędzał, stał obok boiska, za bramką, czy w strefie trenerów i zawodników, to sędziowie i organizatorzy od razu podchodzili i prosili o przejście w inne miejsce.
Podczas turnieju cały czas grała szybka muzyka, która też dodawała klimatu. Przy mikrofonie i stoliku sędziowskim cały czas siedział spiker. Po każdym strzelonym golu wyczytywał strzelca bramki i nazwę drużyny, w której on gra.
Sportowego klimatu dodała też organizacja. Było otwarcie turnieju i wyprowadzanie drużyn, czas na zdjęcia przy klubowej ściance (jak dla dziennikarzy), zakończenie z nagrodami i wybór drużyny marzeń (po jednym wyróżniającym się zawodniku z każdego zespołu).
Jak zorganizować dobry turniej dla dzieci?
Podsumowując można zrobić naprawdę dobry turniej trzymając się tych kilku wymienionych wyżej zasad! Turniej, w którym nikt nie zapomina o nauce i rozwoju młodych podopiecznych, gdzie jest zarówno miejsce na dobrą zabawę, jak i walkę o zwycięstwo oraz fair-play.
Warto wydać trochę więcej pieniędzy (dalszy dojazd czy wyższe wpisowe), ale mieć pewność, że zagra się w dobrych warunkach, niż walczyć z wiatrakami na nieprzemyślanych turniejach.
Gratuluję Przemkowi Mazurkiewiczowi i Juventus Academy Bydgoszcz za super organizację i bardzo dobry turniej. Dziękuję też wszystkim trenerom i trenerkom, z tego turnieju (Victoria Niemcz, Calcio Wągrowiec, SF Junior Nakło, Juventus Academy Bydgoszcz, Wisełka Bydgoszcz, MUKS Zawisza Bydgoszcz) za wzorową pracę podczas rozgrywek. Gdybyście kiedykolwiek się zastanawiali czy warto to zdecydowanie polecam. Sama przyjemność!
2 komentarze
-
Trenerze, taka drobna sugestia. Słowo “laga” użyte w tekście. Proszę sprawdzić co ono oznacza, ja swego czasu (po sprawdzeniu w słowniku) pozbyłem się tego słowa ze swojego repertuaru. Prosiłbym, aby nie odbierać tego jako krytykę tylko jako pomoc koledze po fachu :). Pozdrawiam
-
Autor
Dzięki za uświadomienie, faktycznie słownik mnie zadziwił… Od dziś już nie używam! 🙂
-