Rok pracy trenera dzieci (podsumowanie 2018/19)

Rok pracy trenera dzieci (podsumowanie 2018/19)
3 lipca 2019 Jakub Śpiegowski

Dzisiaj mam dla ciebie zupełnie inny wpis niż zazwyczaj! Będzie bardziej prywatnie, luźno, swobodnie…

Chciałbym pokazać ci jak wygląda rok pracy trenera dzieci, oczywiście mój rok. Będzie to podsumowanie sezonu 2018/2019, podczas którego pracowałem jako koordynator i trener rocznika 2011 w AP Szczecinek.

Oczywiście nie zabraknie merytorycznych podpowiedzi, bo to co się działo podczas tego roku dużo mnie nauczyło. Tak jak każdy sezon pracy z dziećmi. Jednak w większości będzie to historia trenera dzieci, który właśnie zakończył sezon. Jeśli jesteś ciekaw jak wyglądał mój rok to zapraszam do lektury.

Na samym końcu znajdziesz też podsumowanie z podpowiedziami, które mogą ci się przydać podczas pracy z małymi piłkarzami (patrz nagłówek “Sezon 2018/2019”).

Początek sezonu

Przede wszystkim był to już trzeci sezon pracy z rocznikiem 2011 w AP Szczecinek. Trzeci i ostatni, bo po tym sezonie zakończyliśmy wspólną drogę i obejmuję inny rocznik (ale o tym później). Był to też pierwszy sezon od dłuższego czasu, w którym miałem tylko jedną drużynę (jeden rocznik).

Wcześniej prowadziłem jednocześnie:
– rocznik 2011 i 2012 w sezonie 2017/18,
– rocznik 2011 i 2003/04 w sezonie 2016/17,
– kilka różnych grup BSS Trójmiasto w poprzednich sezonach.

Sezon 2018/19 miał więc być luźniejszy, zwłaszcza jeśli chodzi o weekendy, bo ukończyłem już kurs UEFA A, a do grania pozostał mi jeden zespół. Nie będzie już ligi trampkarzy czy dwóch roczników na dwa różne turnieje, pozostaje jedna drużyna. Miało być luźniej, a okazało się, że było dużo więcej pracy.

Nowi trenerzy

Zanim powiem co takiego się stało, że pracy było tak dużo, to muszę jeszcze wspomnieć o trenerach. Otóż pierwsze 2 lata pracy w AP Szczecinek współpracowałem z trenerem Dorianem Pacałatym. Prowadził on razem ze mną rocznik 2011 i 2012.

Jednak po dwóch latach Dorian objął swoje grupy, a ja nowego trenera asystenta znalazłem wśród rodziców rocznika 2012. Do rocznika 2011 dołączył “świeżo upieczony” trener Artur Pryczek. Całe szczęście, że Artur wpadł na pomysł by zrobić kurs UEFA C i dołączyć do AP Szczecinek, bo chyba bym nie ogarnął tego co miało nadejść w roczniku 2011…

Ponad 60 zawodników!

I to właśnie był powód dużej ilości pracy. Sezon 2017/18 kończyliśmy w roczniku 2011 z 40 zawodnikami (w tym 3 dziewczynki). Dlatego od samego początku podzieliliśmy rocznik na 2 grupy. Wrzesień nowego sezonu przyniósł natomiast kolejnych 15 zawodników! Razem mieliśmy więc ponad 50 osób na treningach.

Piszę na treningach, bo przy takim obrocie spraw bardzo szybko podzieliliśmy rocznik na 3 grupy. Inaczej naszych zajęć nie można by było nazwać treningiem. Przy 20+ osobach naprawdę ciężko się pracuje.

Kolejne miesiące to jednak następne zmiany. Nowi zawodnicy cały czas przybywali do naszej ekipy! Przez zimę nie było źle, bo na listach mieliśmy po 18 osób, ale w praktyce (przy chorobach) na każdym treningu zazwyczaj pojawiało się 12-14 osób.

Nie było łatwo z racji 3 treningów z rzędu (siedziałem na hali od 15:30 do 19:30 albo i dłużej). Muszę się przyznać, że w okresie zimowym łapała mnie z tego tytułu niemoc. Byłem naprawdę zmęczony, czasem padał mi głos. Umówiliśmy się więc z Arturem, że będziemy grupy prowadzić na zmianę – raz ja prowadzę, a on jest w roli asystenta, a innym razem na odwrót. To był bardzo dobry ruch, który pozwolił mi “przetrwać” zimę.

Po feriach przyszła jednak kolejna fala i już w marcu witaliśmy nowych zawodników. Na liście widniało ponad 60 osób! Coś trzeba było z tym zrobić!

FOTO Z TRENINGU

Wiosna

Przenosząc się w kwietniu na boisko nasz rocznik liczył dokładnie 64 osoby. Dlatego postanowiliśmy z Arturem podzielić zawodników na 4 grupy po 16 osób. Nie daliśmy rady czasowo ułożyć tego tak, by cały czas prowadzić każdą grupę jako dwóch trenerów, więc znaleźliśmy inne rozwiązanie.

2 grupy miały zajęcia na 16:30 – jedną prowadził Artur, drugą ja.
2 grupy miały zajęcia na 17:45 – jedną prowadził Artur, drugą ja.

Pogoda bywała różna, więc w praktyce na treningu każdy z nas miał 10-12 zawodników, w porywie do 14 osób. Można było pracować!

To był bardzo dobry układ, który pozwolił nam efektywniej pracować (mniejsza grupa) i indywidualizować trening (zawodnicy zostali podzieleni ze względu na zachowanie, zaangażowanie i umiejętności – “ZZU”).

Moje subiektywne odczucie jest takie, że były to naprawdę dobre treningi wysokiej jakości. Chyba najlepsze jakie do tej pory prowadziłem. Małe grupy, zawodnicy na podobnym poziomie, dużo pracy indywidualnej, efekty 3 letniej pracy przekuwaliśmy w jeszcze szybsze postępy!

Współpraca z rodzicami

To była kluczowa sprawa w tym sezonie. Wyobraźcie sobie, że macie 50-60 zawodników i 100-120 rodziców pod swoimi skrzydłami. Do tego dochodzi podział na grupy, napięty grafik, problem z rozgrywkami (o tym za chwilę) i dziesiątki innych spojrzeń na dziecięcą piłkę nożną.

Nie sposób poradzić sobie tutaj bez wpadek, ale myślę, że w 95% się udało.

Już na samym początku października zrobiliśmy zebranie z rodzicami. Wiedzieliśmy już, że bez podziału na 3 grupy się nie obędzie, więc dobrze wytłumaczyliśmy rodzicom jak to będzie wyglądało i dlaczego takie rozwiązanie jest najlepsze dla ich dzieci.

Trzeba było rodzicom 7-latków dobrze uzasadnić na przykład to dlaczego ich maluchy mają trening na 18:30 i kończą o 19:30/19:45. Poza tym wiadomo podział na grupy zawsze wywołuje kontrowersje w stylu “gorszych i lepszych”, choć ten fakt udało nam się już rozwiązać i wytłumaczyć w poprzednim sezonie.

Takie zebranie trwa zawsze 50-60 minut. Przedstawiamy rodzicom naszą wizję, tłumaczymy na czym będziemy się koncentrować w danym sezonie i ustalamy zasady współpracy (regulamin, kontakt z trenerem, kibicowanie na rozgrywkach itp.).

Poza tym kolejne takie zebranie robiliśmy w okresie przejściowym zima/wiosna, czyli przy przenosinach z hali na boisko i nowym podziale zawodników na 4 grupy.

Nie zabrakło też kilku mniejszych 10-15 minutowych pogadanek przed lub po treningach.

Myślę, że takie podejście do sprawy bardzo ułatwiło nam pracę. Rodzice wiedzieli o wszystkim zawczasu, byli przygotowani na zmiany, rozumieli to co się dzieje w naszym zespole.

Oczywiście ja też popełniam błędy, też zdarzały się nieporozumienia, też czasem ponosiły nas (mnie lub rodziców) emocje! Jednak uważam, że to dobrze, bo zawsze gramy w otwarte karty. Jeśli coś jest nie tak to od razu o tym rozmawiamy i szukamy rozwiązania. Podkreślałem to bardzo mocno na pierwszym zebraniu z rodzicami.

Rozgrywki

To była w tym sezonie rzecz, z której jestem najmniej zadowolony.

Mamy w Szczecinku taką “białą plamę na mapie” jeśli chodzi o rozgrywki najmłodszych. Bardzo rzadko odbywa się jakiś turniej w okolicy, liga żaków to 3 zespoły na krzyż, jeśli chcemy zagrać sparing to trzeba jechać kilkadziesiąt ładnych kilometrów…

Jeśli połączycie to z faktem, że nasza drużyna liczyła 60 zawodników to robi się spory problem.

Sądzę, że powinniśmy z tymi 7/8-latkami grać dużo częściej, ale logistycznie było to ciężkie do wykonania, starałem się jak mogłem, żeby dać dzieciom tyle ile się da.

Chciałem, żeby grali wszyscy, nie ważne czy dopiero zaczynali, czy przychodzą na trening bardziej rekreacyjnie, czy są piłkarskimi świrami i potrafią jak na swój wiek już bardzo dużo. Starałem się ten plan realizować, ale nie ma co ukrywać było bardzo ciężko i tutaj zaliczyłem najwięcej potknięć.

Liga Żaków

Liga była dla nas ciężka. Ponieważ mamy mało zespołów w okolicy to rozgrywki żaków są połączone. Rocznik 2011 i rocznik 2010 grają razem. Mierzyliśmy się więc z zespołem Błonie Barwice 2010/11, AP Reissa Szczecinek 2010/11 i naszymi starszymi kolegami AP Szczecinek 2010. Nie było żadnej drużyny składającej się tylko z zawodników 2011.

Zgłosiliśmy do ligi 4 zespoły i tak zawsze graliśmy, trzeba było czasem ogarniać 4 zespoły na 2 trenerów, jednoczesne granie na 3 boiskach, dużo zamieszania. Często pomagał nam trener Bartek Szwałek albo trener Dorian Pacałaty, więc jakoś w czwórkę daliśmy radę. Dzięki wielkie Panowie!

Było to dalekie od ideału (przyznaję się bez bicia), ale robiliśmy co mogliśmy.

Wybrałem jednak taką drogę i uprzedziłem o tym rodziców, by każdy zawodnik mógł grać. Zawsze weekendowe granie to dodatkowe godziny na boisku.

Turnieje

Tutaj było jeszcze trudniej. Jeździliśmy do Koszalina, Białogardu, Chojnic, Sławna, Bydgoszczy, Kołobrzegu. Wszędzie spory kawałek drogi i praktycznie wszędzie rodzice z dziećmi własnymi autami. Wyzwanie logistycznie niemałe.

Brakowało czasu i możliwości, by dobrze to poukładać. Może jakby naszą 60 podzielić na 3-4 kluby/szkółki to gralibyśmy między sobą w Szczecinku co weekend i byłoby dużo łatwiej (taki głupi pomysł).

Wracając jednak do tego co było. Największym plusem była “selekcja naturalna” turniejów! Otóż do tych wszystkich miast jeździliśmy na turnieje i spotykaliśmy się z samymi dobrymi trenerami. Co mam tutaj na myśli?

Chodzi o to, że na tych turniejach nie było “toksycznych” trenerów. Nikt z nas nie darł się na dzieci, nie rzucał tekstami typu “jak ty grasz, więcej cię nie wezmę na turniej!”, nie sterował dziećmi jak na Play Station. Zdrowa atmosfera i dobre granie – to było to!

Zdarzały się wyjątki, ale jeśli trafił się taki trener to więcej żaden z nas go nie zapraszał na turnieje. Dzięki temu przez te 3 lata pracy w roczniku 2011 uzbierała się fajna ekipa drużyn, które mają trenerów z głową na karku i z którymi można umówić się na dobre granie.

Gra podwórkowa

O tym myślałem już dłuższy czas, a ostatecznie zainspirował mnie artykuł z Asystenta Trenera nr 30 “Gra podwórkowa – brakujący element w piłkarskiej edukacji”, autorzy Mikołaj Patek i Tomasz Rybiński.

Na wiosnę zorganizowaliśmy kilka razy grę podwórkową. Jeśli nie mieliśmy innego grania i był wolny weekend to jechałem na nasze boisko, rozstawiałem 4-6 boisk i dzieci przez półtorej godziny grały wedle własnych zasad.

Ja ustawiałem boiska, bramki i piłki, a reszta należała już do dzieci. Same się dzieliły, same sędziowały, same zarządzały przerwę na odpoczynek i picie.

Powiem szczerze to był strzał w dziesiątkę! Każdy grał, każdy grał dużo 75-90 minut i zagospodarowaliśmy wolne weekendy.

Na początku (przy pierwszym takim spotkaniu) dzieci do mnie przychodziły – mówiły, że ktoś je faulował, że była ręka, że but się rozwiązał – a ja spokojnie “odsyłałem je z kwitkiem” mówiąc, że dzisiaj mają radzić sobie sami. Po takim zagraniu, na kolejnych spotkaniach, już nikt mnie nie nachodził.

I to było też super! Poza tym, że każdy grał dużo, to jeszcze dzieci uczyły się rozwiązywać problemy własnymi siłami i dogadywać się w grupie. Mega sprawa.

GRA PODWÓRKOWA

Rozwój

Wszystkie te rzeczy miały ogromny wpływ na mój trenerski rozwój. Zmiany roczników (starsi i młodsi), liczne grupy, rozgrywki, rodzice, planowanie treningów, gry podwórkowe, wyzwania logistyczne i czasowe. To wszystko cały czas kształtuje mnie jako trenera i dzięki temu widzę coraz więcej rzeczy, które mogę udoskonalić.

A to uważam jest najważniejsze! Praktyka, ciągłe wyciąganie wniosków, poprawa i optymalizacja treningu, nieustanne podnoszenie poprzeczki.

Poza tym oczywiście odwiedziłem kilka szkoleń i konferencji, sam też sporo takich prowadziłem.

Te które najbardziej zapadły mi w pamięci to warsztaty z trenerem Markiem Wanikiem w Szczecinie (niesamowita wiedza i wartościowe szkolenie), turniej Lech Cup (oglądać te mecze U12 to naprawdę przyjemność i też nauka dla trenerów), konwent Football Academy (na którym występowałem w roli prelegenta i później miałem przyjemność poprowadzić 3 webinary dla trenerów FA) oraz Kujawy Football Conference 2018 (też prowadziłem wykład i trening pokazowy).

Do mojego rozwoju przykłada się też AP Szczecinek i trenerzy w nim pracujący.

Co miesiąc robimy sobie spotkania w naszym gronie. Czasem prowadzę wykład lub warsztaty, czasem spotykamy się na hali i prowadzę zajęcia praktyczne, czasem to zwykła gierka trenerów na boisku, a jeszcze kiedy indziej wyjście integracyjne na kolację i zimny napój. Wszystkie te spotkania przesiąknięte są piłką nożną dzieci i młodzieży. Dyskutujemy czasem godzinami o tym co się dzieje, co wyszło super, a co można poprawić. Same plusy!

Hiszpania

Prawie zapomniałem! Muszę jeszcze wspomnieć o wyjeździe do Hiszpanii. Wpadliśmy w tym sezonie na pomysł, by w ferie zimowe ruszyć na obóz do Hiszpanii i dopięliśmy swego. Mogło to się wydarzyć za sprawą Grzegorza Tomaszewicza z Barwic, który był naszym pośrednikiem (chyba mogę tak to nazwać) z BK Turismo.

Co prawda ode mnie z rocznika 2011 pojechało tylko 6 zawodników, ale łącznie z naszej akademii wybrało się 60 osób.

Niesamowity wypad. Trening na naturalnej trawie, w słońcu, 20 stopni, mecz Barcelona – Valencia na Camp Nou i to wszystko na przełomie stycznia i lutego. Naprawdę świetny wyjazd. Były też oczywiście wnioski po sparingu żaków w formie 7×7 z Ca La Guidó.

Polecam każdemu. Pamiątka na całe życie, solidne treningi, sparingi z Hiszpańskimi drużynami, trener się uczy, a dzieci mają niesamowitą przygodę.

JA TRENER

Sezon 2018/2019

Tak właśnie wyglądał mój ostatni sezon. To oczywiście mocne streszczenie, ale myślę, że pokazuje dobitnie jak wygląda nasza praca. Wcale nie jest tak łatwo! Działo się dużo, nauczyłem się dużo i będę ten czas bardzo miło wspominał.

Pisałem tylko o rzeczach związanych z klubem i pracą trenera w roczniku 2011, a jeszcze więcej działo się przy PNDD. Jednak to już jest temat na oddzielny wpis. Może takie podsumowanie napiszę na 6 urodziny bloga. Co ty na to?

Co według mnie (z perspektywy trenera) będzie tutaj na plus?
Jakie “lekcje” możesz wyciągnąć jako trener z tego wpisu?
+ Dużo zawodników (można wysnuć mało skromny wniosek, że dobre treningi przyciągają zawodników),
+ podział na małe grupy (64 zawodników podzielonych na 16 osobowe grupy),
+ gra podwórkowa (w przyszłym sezonie będzie więcej),
+ rozwój trenera (mnogość problemów do rozwiązania i sytuacja w roczniku 2011 zapewniły mi potężny rozwój),
+ dobra współpraca z rodzicami (zebrania zrobiły swoje),
+ selekcja turniejów (gra w dobrej atmosferze z trenerami, którzy mają głowę na karku).

Co według mnie (z perspektywy trenera) będzie jednak na minus?
Czego ty możesz unikać jako trener po przeczytaniu tego wpisu?
– Zbyt duża ilość zawodników na trenera (problem z weekendowym graniem),
– trzy treningi pod rząd jednego dnia (obniżają efektywność naszej pracy, mogą prowadzić do wypalenia),
– za mało grania (robiliśmy co mogliśmy, ale przy 60 zawodnikach było trudno, dzieci powinny grać częściej),
– niejasno przedstawione zasady przy podziale zawodników na grupy (to lekcja z poprzedniego sezonu, trzeba rodzicom bardzo dobrze to wytłumaczyć).

Co dalej?

Rocznik 2011 w AP Szczecinek będzie miał nowych trenerów. 3 nowych trenerów, by spokojnie ogarnęli 60 osób. To jedna z ważniejszych lekcji tego podsumowania, zwłaszcza jeśli chodzi o weekendowe granie.

Ja przejmuję rocznik 2012. Spędziłem już z nimi jeden sezon i po roku przerwy wracamy do współpracy.

Będę miał prawdopodobnie dwie grupy w roczniku 2012, ale już staram się o to, żeby drugą grupę wziął inny trener. Więcej trenerów to lepsze rozwiązanie i dzieci na pewno na tym skorzystają.

Poza tym lipiec to czas odpoczynku. Zarówno od piłki klubowej, jak i na blogu PNDD.

Do treningów wracamy w sierpniu, a do końca lipca robię przerwę na PNDD. Nowy wpis pojawi się dopiero 31 lipca. Trzeba dobrze naładować baterie i wrócić ze zdwojoną siłą, bo pomysłów mam dziesiątki… Pauzować będzie też Poradnik Trenera, wracamy tego samego dnia, czyli 31 lipca.

Nie oznacza to kompletnej ciszy. Posty na FB, Instagramie i Twitterze dalej będą się pojawiać. Tylko trochę rzadziej – co drugi lub co trzeci dzień.

Zaglądajcie przede wszystkim na Instagrama, bo będę chciał robić sporo relacji z przemyśleniami na temat treningu i szkolenia (przecież nie da się cały miesiąc nie myśleć o piłce!). Zachęcam też do odwiedzania naszej grupy Trenerzy – Piłka Nożna Dla Dzieci, bo tam będą też live’y w formie pytań i odpowiedzi. Takie wykłady/webinary online na Facebooku.

PS. I to tyle na dzisiaj. Sam jestem w szoku ile tego jest i jak dużo dał mi ten rok pracy. Bez dwóch zdań jestem dużo lepszym trenerem, dużo się nauczyłem, pojawiło się kilka wniosków na zakończenie i będę jeszcze poprawiał to co robię w przyszłym sezonie. Będzie gorąco!

2 komentarze

  1. Artur 6 lat temu

    To na pewno był pracowity rok. 🙂 Oby więcej osób się tego podejmowało, słyszałem, że jest deficyt trenerów, ale nie podejrzewałem, że aż taki. Mój synek też gra, na tę chwilę jeszcze wstydzi się iść grać z innymi do naszego lokalnego klubu, ale wydaje mi się, że to kwestia czasu. Kupiliśmy mu bramki do piłki nożnej dla dzieci i czasami przyprowadza swoich kolegów, ale wydaje mi się, że to już mu nie wystarcza. Może w tym roku się podejmie, kto wie.

    • Autor
      Jakub Śpiegowski 6 lat temu

      Spokojnie, na każdego przyjdzie czas, powodzenia! 🙂

Zostaw odpowiedź

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

96 − 87 =